poniedziałek, 18 maja 2015

Na początku było nic

I rzekł Bóg: „Niechaj sta­nie się światłość” i da­lej nic nie było, tyl­ko te­raz można to zobaczyć.
Terry Pratchett

Powyższy cytat wydaje się być idealnym podsumowaniem tego, co w tej chwili można tutaj dostrzec. Zakładając, oczywiście, że Bogiem jestem ja sama i choć aż tak wysoko się nie cenię, pewnie jest to słuszność w obrębie tej strony. Idąc dalej tą metaforą, możemy uznać, że przyszli czytelnicy staną się z czasem moimi wyznawcami. Nie chciałabym jednak wybiegać w przyszłość aż tak daleko, skupmy się więc na teraźniejszości.

Jak widać, jest tu nic lub też nic tu nie ma. A właściwie jestem ja i jesteście pewnie Wy, którzy to czytacie. Jest także menu i ten post, ale poza tym nic. I przez jakiś czas, tj. do momentu zakończenia przeze mnie wszelkich niezbędnych prac kosmetycznych, tak jeszcze będzie. Dlaczego więc jest to, co jest? Ano właśnie po to, żeby można było to zobaczyć. Głównie, żebym ja mogła stwierdzić, czy wszystko gra jak należy.

Nie powiem, żeby ten post był przywitaniem, bo kiepsko odnalazłby się w takiej roli. Nie sądzę też, żeby był zapowiedzią czegokolwiek. Traktujcie go jak uważacie. Dla mnie jest światłością, dzięki której widać nic.

0 komentarze:

Prześlij komentarz